Dracon natomiast siedział chwilę lustrując pokój, a potem poszedł sprawdzić co znajduje się za drugimi drzwiami.
Kiedy przez nie przeszedł, znalazł się w Pokoju Wspólnym. Ku jego zdziwieniu połowa pomieszczenia była w barwach Gryffindoru, a połowa Slytherinu. Znajdował się tam duży regał na książki, kanapa w kolorach wspomnianych dwóch domów, dwa dywany, na których znajdowały się herby domu lwa i domu węża, dwie szafki, okno i duży kominek. Jedna ściana była czerwona, druga złota, trzecia zielona, a czwarta srebrna. Sufit był zaczarowany tak jak w Wielkiej Sali i teraz ciemnogranatowe niebo było upstrzone gwiazdami. Na ścianie na przeciwko wejścia było dość sporo wolnego miejsca więc Draco domyślił się, że dopóki ten przez nie, nie przejdzie, nie będzie ich widać. Ciekawe o czym Dumb zapomniał nam jeszcze wspomnieć, pomyślał Dracon.
W końcu stwierdził, że najwyższa pora wykąpać się i pójść spać, bo był padnięty po podróży. Nie on jeden. Herm wzięła ręczniki, pastę i szczoteczkę do zębów i skierowała się do łazienki. Najpierw umyła zęby i napuściła wody i różnych kolorowych płynów, a potem zdjęła ubrania, położyła je na podłodze przy wannie i weszła do wody. Zamknęła oczy i relaksowała się po podróży. Nagle drzwi naprzeciwko wejścia Hermiony otworzyły się (czego nie usłyszała), a stanął w nich Draco Malfoy. Omiótł wzrokiem łazienkę, a jego wzrok zatrzymał się naturalnie na wannie. Piany nie było dużo toteż piersi biednej Hermiony znajdowały się na widoku. W takiej sytuacji należałoby odwrócić wzrok i bezszelestnie wyjść, ale nie wszyscy potrafią się opanować.
- Diabeł miał rację - mruknął Draco na tyle głośno, że Herm go usłyszała.
Szybko złapała za ręcznik i wpatrywała się nienawistnie w Ślizgona. Ten natomiast ukrył swoje zmieszanie ironicznym uśmiechem.
- Malfoy, co ty tu do cholery robisz - krzyknęła Hermiona i szybko wyszła z wanny okryta ręcznikiem.
- A tak chodziłem sobie po łazienkach i rzucałem się na wszystkie dziewice. Wiesz, takie hobby.
- Tak, tak ubaw po pachy. A teraz wyjdź stąd! - czuła się naprawdę okropnie, a on jeszcze sobie żartował.
- Ej, to też moja łazienka. To co wracasz do wanny czy sam mam się kąpać? - poruszył sugestywnie brwiami.
- Ty wredna fretko! - zabrała swoje rzeczy i ruszyła do wyjścia. Zatrzymała się jeszcze na chwilę w drzwiach i rzuciła swoim butem prosto w roześmianą twarz Malfoya. Jego rozbawienie ustąpiło miejsca gniewowi, a Hermiona szybko wpadła do swojego pokoju.
Ja on mógł w ogóle tam wejść!? Nie mógł chociaż zapukać albo wyjść od razu gdy mnie zauważył, zastanawiała się Herm. I w czym Diabeł miał miał rację i kto to w ogóle jest? Te pytania najbardziej ją nurtowały. Mogła wcześniej domyślić się, że na pustej ścianie są drzwi. Zaczęła się ubierać. Nawet się porządnie nie wykąpała. Kiedy już się ubrała postanowił spradzić co jest za drugimi drzwiami.
Kiedy je otworzyła jej oczom ukazał się Pokój Wspólny, w którym najbardziej spodobał jej się kominek. Tak się ucieszyła na myśl o własnym dormitorium, a tu takie rozczarownie. Nie dość, że miała z Malfoyem dzielić się łazienką to jeszcze pokojem wspólnym. Dlaczego Dumbledore nie mógł jej o wszystkim powiedzieć. Teraz Malfoy rozpowie wszystkim, że widział nagą PANNĘ DOSKONAŁĄ. Sześć lat musiała wysłuchiwać jego obelg, wyzwisk i znosić nienawiść jaką do niej pałał, a teraz musi w dodatku prawie z nim mieszkać. Wolała nawet nie myśleć co będzie jak Ron się o tym dowie. Zawsze był zazdrosny, a teraz miałby świetny powód do kolejnej awantury z Hermioną i bójki z tym arystokratycznym dupkiem. To nie może się dobrze skończyć.
Postanowiła, że wróci do dormitorium, a rano odzyska swojego buta. O ile Malfoy nic z nim nie zrobi. Znów sięgnęła po ksiązkę i położyła się na łóżku.
Draco natomiast spokojnie wykąpał się i był w dość dobrym humorze biorąc pod uwagę to, że dostał butem w twarz. O, tak. Diabeł miał rację. Granger miała fajne cycki. Jej mina, gdy go zobaczyła była wprost bescenna. Pewnie teraz myśli, że wygada całej szkole, że widział ją nago. O, nie. To byłoby za proste. Musi coś wymyślić... Tylko co? Stwierdził jednak, że najpierw pójdzie sprawdzić z kim siedzi na zajęciach. Udał się więc do Pokoju Wspólnego.
Harry James Potter, Ronald Billius Weasley, Pansy Parkinson, Theodor Nott - pierwsza ławka. Vincent Crabbe, Gregory Goyle, Lavender Brown, Neville Longbottom - druga ławka. Astoria Grengrass*, Millicenta Bulstrode, Andrew John Smith, Mary Susan McCourthney - trzecia. Parvati Patil, Seamus Finnigan, Dean Thomas, Marcus Flint* - czwarta. Hermiona Jean Granger, Ginerva Molly Weasley, Dracon Lucjusz Malfoy, Blaise Zabini - ostatnia ławka.
Hmm... To, że sidzę z Granger może mi nawet pomóc, pomyśłał Draco, tylko czy ta jej bystra przyjaciółka się nie domyśli? Pewnie nie. Dziwny ten podział, ciekawe jak oni to robili. Ciekawe czy Granger już o tym wie. Może powinien oddać jej tego buta i przy okazji ją poimformować? Tak, tak zrobi.
Poszedł do swojego pokoju wziął buta i udał sie do dormitorium Granger, które jak się domyślił znajdowały się za drzwiami w Pokoju Wspólnym. Tym razem zapukał. Hermiona otworzyła niechętnie, wiedząc, że to niechciany współlokator.
- Czego chcesz, Malfoy? - spytała znudzona i wściekła zarazem.
- Chciałem oddać ci buta - podał jej go. - I powiedzieć, że nikomu... prawie nikomu nie powiem o tym co widziałem. Chociaż byłoby o czym opowiadać.
- Nie pobrudziłeś się szlamem? - spytała sarkastycznie Herm, zdziwiona tym, że do niej przyszedł, oddał buta i nie zamierza powiedzieć wszystkim o tym co widział. - I czemu po prostu nie rozpowiesz tego co widziałeś?
- Oj, Granger. Naprawdę sądzisz, że jestem taki wredny - Hermiona otworzyła usta, żeby coś powiedzieć. - Dobra, nic nie mów. Może i jestem wredny, ale umiem też wyciągać korzyści z takich sytuacji - przepchnął się obok Gryffonki i wszedł do jej pokoju.
- Czego chcesz? - spytała podejrzliwie Miona, zamykając drzwi i stając z założonymi rękami naprzeciwko Ślizgona.
- Powiedzmy, że pójdziemy na pewien układ. Jak wiesz w tym roku będziemy zdawać owutemy z tych przedmiotów, które są niezbędne do naszych przyszłych zawodów. Z Zielarstwem u mnie nie jest za dobrze, a żeby zostać Uzdrowicielem muszę je zaliczyć. Tak, więc proponuję, że ty będziesz udzielała mi korepetycji z Zielarstwa, a w zamian możesz dostać co chcesz.
Hermiona musiała się nad tym poważnie zastanowić. Malfoy chce być uzdrowicielem, ona ma mu udzielać korepetycji, a w zamian może zarządać wszystkiego czego chce. Hmm..., ale czego ona może chcieć.
- No dobra, zgadzam się. Po pierwsze będziesz zawsze wszędzie pukał, po drugie nigdy nie nazwiesz mnie szlamą, a po trzecie, gdy Ron zacznie być zazdrosny o te korepetycje nie będziesz wmawiał mu nie wiadomo czego.
- Okay, zgadzam się.
- Chwila masz przysięgnąć na Merlina** - musiała się zabezpieczyć, a przysięga na Merlina wydała jej się idealna.
- Dobra, ale ty też - wyciągnął ręce przed siebie i jedną przyłożył do serca, a drugą trzymał na widoku. - Ja Dracon Lucjusz Malfoy, przysięgam na Merlina największego czarodzieja wszechczasów, że dotrzymam słowa i będę zawsze pukał, gdy będę chciał wejść do łazienki, Pokoju Wspólnego lub dormitorium Granger. Obiecuję również, że nigdy nie nazwę jej szlamą i nie będę opowiadał Ronaldowi Weasleyowi niewiadomo czego na temat spotkań z Granger w celu nauki.
Hermiona zrobiła z rękami to samo co Draco.
- Ja Hermiona Jean Granger, przysięgam na Merlina największego czarodzieja wszechczasów, że dotrzymam słowa i będę udzielała korepetycji Malfoyowi. Czy teraz możesz już wyjść z mojego dormitorium?
- Kiedy pierwsze spotkanie? - zapytał zadowolony, że jego plan się powiódł Draco.
- Nie wiem, później ci powiem, a teraz idź już wreszcie - Hermiona naprawdę nie miała już ochoty na użeranie się z nim.
- Dobranoc, Granger. I żeby przyśniły ci się najgorsze koszmary jakie tylko mógłabyś sobie wyobrazić - rzucił blondyn wychodząc.
-Wzajemnie, Malfoy. Wzajemnie - powiedziała Herm zanim za chłopakiem zamknęły się drzwi.
Oboje długo myśleli nad ich układem i tym, że przeprowdzili pierwszą wspólną rozmowę w życiu. Hermiona czuła się dziwnie wchodząc w jakieś interesy - nawet tak niewinne jak wspólna nauka - z Malfoyem. To nie może się dobrze skończyć, pomyślała.
Kiedy Ron się o tym dowie będzie naprawdę źle. Bała się, że może zrobić coś głupiego, jak na przykład wdać się w bójkę ze Ślizgonem, co nie mogło się dobrze skończyć. Malfoy był lepszym uczniem, był lepiej zbudowany, a w szeregach śmierciożerców poznał pewnie jakieś niebezpieczne zaklęcia. Bała się o swojego chłopaka, który działał bardzo impulsywnie, a w bójce nigdy nie wiadomo jak to się potczy. Wiadomo, że Ślizgoni są bardzo sprytni. Nawet gdyby Ślizgon nic mu nie zrobił, to Ron mógłby zrobić coś jemu, a wtedy miałby poważne kłopoty, bo Lucjusz Malfoy na pewno nie odpuściłby mu dopóki nie zostałby surowo ukarany, a i Dracon nie odpuściłby mu tego.
Draco był bardzo zadowolony z powodu ich układu. Nie dośc, że będzie spędzał sporo czasu z Granger i będzie mógł wcielić swój plan życie to w dodatku najlepsza uczennica w szkole będzie dawała mu korepetycje i wtedy na pewno zostanie Uzdrowicielem i będzie mógł ratować innym życie. Pomyślał tez o Weasleyu, który czerwieni się ze złości za każdym razem, gdy widzi go w towarzystwie swojej dziewczyny. Dużą część jego myśli zajmowały jednak piersi Gryffonki. Naprawdę taka laska z takimi cyckami musi być z Gryffindoru? Po za tymi włosami jest ładna. Nie zmiena to jednak faktu, że jest nieznośna, przemądrzała, wkurwiająca, jest szlamą, chowa zajebiste cycki pod swetrami, nie lubi Quiddtcha, jest zdecydowanie za ciekawska, jak nikt potrafi wyprowadzić go z równowagi i będzie musiał ją znosić w dormitorium po sąsiedzku przez około 10 miesięcy.
Hermiona leżała na łóżku tak długo, aż uderzyła ją pewna myśl. Malfoy coś knuje.
Musi coś knuć. Nigdy z nią nie rozmawiał, nigdy nie spojrzał na nią inaczej niż pogardliwie. Ale o co mu chodzi? Jaką może mieć korzyść z kilku spotkań z największą kujonką w Hogwarcie? Czy naprawdę chodzi tylko o przygotowania do owutemów? Czy to możliwe, że Mafoy chce zostać uzdrowicielem i ratować ludziom życie? Ciężko było jej w to uwierzyć.
Musiała przyznać, że Malfoy był przystojny i niewątpliwie miał klasę, ale po za tym miał wiele wad. Był wrednym, arystokratycznym, wkurwiającym, ślizgońskim dupkiem. Zawsze byl dla niej i jej przyjaciół okrutny, a na dodatek był niereformowalny. Nawet coś tak poważnego jak wojna go nie zmieniło. Nadal uważał się za dużo lepszego od innych i gdyby nie nowy układ nadal nazywałby ją szlamą. Ta cała jego pogarda z jaką zawsze się do niej zwracał była naprawdę irytująca. Kiedy była młodsza zawsze było jej przykro, gdy ją wyzywał lub wywyższał się, a czasem nawet zastanawiała się czy nie ma racji, czy nie jest gorsza i czy w ogóle powinna się uczyć Hogwarcie.
Jej ostoją byli dla niej jej przyjaciele. Od incydentu z Trollem zawsze mogła na nich liczyć i zawsze pomagai sobie nawzjem. Bardzo bolały ją wszystkie kłótnie. Ta o Krzywołapa na trzecim roku między nią, a Ronem, ta na czwartym między Harrym i Ronem. Najbardziej bolało ją jednak to jak Ronald chodził z Lavender. Ciągle wtedy płakała, a Harry miał własne problemy i nie mógł ciągle wysłuchiwać jej użalania nad sobą. Patrząc z perspektywy czasu uznała, że szósty rok jej rocznika był najgorszy dla wielu uczniów. Dla niej, gdy patrzyła na Rona i Lav, dla Ronalda, który czuł się źle z tym, że nie może z nią być. Dla Harry'ego, dla którego żaden rok nie był łatwy, a na tym borykał się też z uczuciami do Ginny, dla Ginny, która umawiała się z różnymi chłopakami, bo myślała, że któryś z nich zastąpi jej Harry'ego. Dla Malfoya, który aby ochronić życie swojej matki musiał zostać śmierciożercą. I dla wielu innych z wielu różnych powodów.
Otuleni jakże różnymi myślami - Herm myślała dużo o przeszłości, a Draco o swoim planie - w końcu zasnęli, a w nocy przyśniły im się okropne koszmary, których sobie nawzajem życzyli.
***
Mam nadzieję, że się spodoba. Następny rozdział będzie najprawdopodobniej w niedzielę albo w poniedziałek. Dziękuję za komentarze pod poprzednimi notkami. Cieszę się, że komuś się to podoba. :D
*Zamieniłam siostry Greengrass rocznikami, bo będzie mi to potrzebne w następnych rozdziałach.
**Wymyśliłam przysięgę na Merlina. Polega ona na tym, że osoba, która ją złoży musi musi dotrzymać słowa. Nie ma po prostu innego wyjścia. Jeśli w jakiś sposób tego nie zrobi będzie miał na twarzy wypisane ,,śmieć'' dopoki osoba, ktorej przysiągł nie zdejmie czaru.
*Zamieniłam siostry Greengrass rocznikami, bo będzie mi to potrzebne w następnych rozdziałach.
**Wymyśliłam przysięgę na Merlina. Polega ona na tym, że osoba, która ją złoży musi musi dotrzymać słowa. Nie ma po prostu innego wyjścia. Jeśli w jakiś sposób tego nie zrobi będzie miał na twarzy wypisane ,,śmieć'' dopoki osoba, ktorej przysiągł nie zdejmie czaru.