czwartek, 16 lipca 2015

3.Układ

Hermiona wyjęła z kufra zdjęcia swoich rodziców i przyjaciół i ustawiła je na szafce nocnej. Potem położyła się na łóżku i zaczęła czytać mugolski romans.
          Dracon natomiast siedział chwilę lustrując pokój, a potem poszedł sprawdzić co znajduje się za drugimi drzwiami.
          Kiedy przez nie przeszedł, znalazł się w Pokoju Wspólnym. Ku jego zdziwieniu połowa pomieszczenia była w barwach Gryffindoru, a połowa Slytherinu. Znajdował się tam duży regał na książki, kanapa w kolorach wspomnianych dwóch domów, dwa dywany, na których znajdowały się herby domu lwa i domu węża, dwie szafki, okno i duży kominek. Jedna ściana była czerwona, druga złota, trzecia zielona, a czwarta srebrna. Sufit był zaczarowany tak jak w Wielkiej Sali i teraz ciemnogranatowe niebo było upstrzone gwiazdami. Na ścianie na przeciwko wejścia było dość sporo wolnego miejsca więc Draco domyślił się, że dopóki ten przez nie, nie przejdzie, nie będzie ich widać. Ciekawe o czym Dumb zapomniał nam jeszcze wspomnieć, pomyślał Dracon.
           W końcu stwierdził, że najwyższa pora wykąpać się i pójść spać, bo był padnięty po podróży. Nie on jeden. Herm wzięła ręczniki, pastę i szczoteczkę do zębów i skierowała się do łazienki. Najpierw umyła zęby i napuściła wody i różnych kolorowych płynów, a potem zdjęła ubrania, położyła je na podłodze przy wannie i weszła do wody. Zamknęła oczy i relaksowała się po podróży. Nagle drzwi naprzeciwko wejścia Hermiony otworzyły się (czego nie usłyszała), a stanął w nich Draco Malfoy. Omiótł wzrokiem łazienkę, a jego wzrok zatrzymał się naturalnie na wannie. Piany nie było dużo toteż piersi biednej Hermiony znajdowały się na widoku. W takiej sytuacji należałoby odwrócić wzrok i bezszelestnie wyjść, ale nie wszyscy potrafią się opanować. 
- Diabeł miał rację - mruknął Draco na tyle głośno, że Herm go usłyszała.
             Szybko złapała za ręcznik i wpatrywała się nienawistnie w Ślizgona. Ten natomiast ukrył swoje zmieszanie ironicznym uśmiechem.
- Malfoy, co ty tu do cholery robisz - krzyknęła Hermiona i szybko wyszła z wanny okryta ręcznikiem.
- A tak chodziłem sobie po łazienkach i rzucałem się na wszystkie dziewice. Wiesz, takie hobby.
- Tak, tak ubaw po pachy. A teraz wyjdź stąd! - czuła się naprawdę okropnie, a on jeszcze sobie żartował.
- Ej, to też moja łazienka. To co wracasz do wanny czy sam mam się kąpać? - poruszył sugestywnie brwiami.
- Ty wredna fretko! - zabrała swoje rzeczy i ruszyła do wyjścia. Zatrzymała się jeszcze na chwilę w drzwiach i rzuciła swoim butem prosto w roześmianą twarz Malfoya. Jego rozbawienie ustąpiło miejsca gniewowi, a Hermiona szybko wpadła do swojego pokoju.
               Ja on mógł w ogóle tam wejść!? Nie mógł chociaż zapukać albo wyjść od razu gdy mnie zauważył, zastanawiała się Herm. I w czym Diabeł miał miał rację i kto to w ogóle jest? Te pytania najbardziej ją nurtowały. Mogła wcześniej domyślić się, że na pustej ścianie są drzwi. Zaczęła się ubierać. Nawet się porządnie nie wykąpała. Kiedy już się ubrała postanowił spradzić co jest za drugimi drzwiami. 
                 Kiedy je otworzyła jej oczom ukazał się Pokój Wspólny, w którym najbardziej spodobał jej się kominek. Tak się ucieszyła na myśl o własnym dormitorium, a tu takie rozczarownie. Nie dość, że miała z Malfoyem dzielić się łazienką to jeszcze pokojem wspólnym. Dlaczego Dumbledore nie mógł jej o wszystkim powiedzieć. Teraz Malfoy rozpowie wszystkim, że widział nagą PANNĘ DOSKONAŁĄ. Sześć lat musiała wysłuchiwać jego obelg, wyzwisk i znosić nienawiść jaką do niej pałał, a teraz musi w dodatku prawie z nim mieszkać. Wolała nawet nie myśleć co będzie jak Ron się o tym dowie. Zawsze był zazdrosny, a teraz miałby świetny powód do kolejnej awantury z Hermioną i bójki z tym arystokratycznym dupkiem. To nie może się dobrze skończyć. 
               Postanowiła, że wróci do dormitorium, a rano odzyska swojego buta. O ile Malfoy nic z nim nie zrobi. Znów sięgnęła po ksiązkę i położyła się na łóżku.
               Draco natomiast spokojnie wykąpał się i był w dość dobrym humorze biorąc pod uwagę to, że dostał butem w twarz. O, tak. Diabeł miał rację. Granger miała fajne cycki. Jej mina, gdy go zobaczyła była wprost bescenna. Pewnie teraz myśli, że wygada całej szkole, że widział ją nago. O, nie. To byłoby za proste. Musi coś wymyślić... Tylko co? Stwierdził jednak, że najpierw pójdzie sprawdzić z kim siedzi na zajęciach. Udał się więc do Pokoju Wspólnego.
               Harry James Potter, Ronald Billius Weasley, Pansy Parkinson, Theodor Nott - pierwsza ławka. Vincent Crabbe, Gregory Goyle, Lavender Brown, Neville Longbottom - druga ławka. Astoria Grengrass*, Millicenta Bulstrode, Andrew John Smith, Mary Susan McCourthney - trzecia. Parvati Patil, Seamus Finnigan, Dean Thomas, Marcus Flint* - czwarta. Hermiona Jean Granger, Ginerva Molly Weasley, Dracon Lucjusz Malfoy, Blaise Zabini - ostatnia ławka.
                Hmm... To, że sidzę z Granger może mi nawet pomóc, pomyśłał Draco, tylko czy ta jej bystra przyjaciółka się nie domyśli? Pewnie nie. Dziwny ten podział, ciekawe jak oni to robili. Ciekawe czy Granger już o tym wie. Może powinien oddać jej tego buta i przy okazji ją poimformować? Tak, tak zrobi.
                 Poszedł do swojego pokoju wziął buta i udał sie do dormitorium Granger, które jak się domyślił znajdowały się za drzwiami w Pokoju Wspólnym. Tym razem zapukał. Hermiona otworzyła niechętnie, wiedząc, że to niechciany współlokator.
- Czego chcesz, Malfoy? - spytała znudzona i wściekła zarazem.
- Chciałem oddać ci buta - podał jej go. - I powiedzieć, że nikomu... prawie nikomu nie powiem o tym co widziałem. Chociaż byłoby o czym opowiadać.
- Nie pobrudziłeś się szlamem? - spytała sarkastycznie Herm, zdziwiona tym, że do niej przyszedł, oddał buta i nie zamierza powiedzieć wszystkim o tym co widział. - I czemu po prostu nie rozpowiesz tego co widziałeś?
- Oj, Granger. Naprawdę sądzisz, że jestem taki wredny - Hermiona otworzyła usta, żeby coś powiedzieć. - Dobra, nic nie mów. Może i jestem wredny, ale umiem też wyciągać korzyści z takich sytuacji - przepchnął się obok Gryffonki i wszedł do jej pokoju.
- Czego chcesz? - spytała podejrzliwie Miona, zamykając drzwi i stając z założonymi rękami naprzeciwko Ślizgona.
- Powiedzmy, że pójdziemy na pewien układ. Jak wiesz w tym roku będziemy zdawać owutemy z tych przedmiotów, które są niezbędne do naszych przyszłych zawodów. Z Zielarstwem u mnie nie jest za dobrze, a żeby zostać Uzdrowicielem muszę je zaliczyć. Tak, więc proponuję, że ty będziesz udzielała mi korepetycji z Zielarstwa, a w zamian możesz dostać co chcesz. 
                   Hermiona musiała się nad tym poważnie zastanowić. Malfoy chce być uzdrowicielem, ona ma mu udzielać korepetycji, a w zamian może zarządać wszystkiego czego chce. Hmm..., ale czego ona może chcieć. 
- No dobra, zgadzam się. Po pierwsze będziesz zawsze wszędzie pukał, po drugie nigdy nie nazwiesz mnie szlamą, a po trzecie, gdy Ron zacznie być zazdrosny o te korepetycje nie będziesz wmawiał mu nie wiadomo czego.
- Okay, zgadzam się.
- Chwila masz przysięgnąć na Merlina** - musiała się zabezpieczyć, a przysięga na Merlina wydała jej się idealna.
- Dobra, ale ty też - wyciągnął ręce przed siebie i jedną przyłożył do serca, a drugą trzymał na widoku. - Ja Dracon Lucjusz Malfoy, przysięgam na Merlina największego czarodzieja wszechczasów, że dotrzymam słowa i będę zawsze pukał, gdy będę chciał wejść do łazienki, Pokoju Wspólnego lub dormitorium Granger. Obiecuję również, że nigdy nie nazwę jej szlamą i nie będę opowiadał Ronaldowi Weasleyowi niewiadomo czego na temat spotkań z Granger w celu nauki.
Hermiona zrobiła z rękami to samo co Draco.
- Ja Hermiona Jean Granger, przysięgam na Merlina największego czarodzieja wszechczasów, że dotrzymam słowa i będę udzielała korepetycji Malfoyowi. Czy teraz możesz już wyjść z mojego dormitorium?
- Kiedy pierwsze spotkanie? - zapytał zadowolony, że jego plan się powiódł Draco.
- Nie wiem, później ci powiem, a teraz idź już wreszcie - Hermiona naprawdę nie miała już ochoty na użeranie się z nim.
- Dobranoc, Granger. I żeby przyśniły ci się najgorsze koszmary jakie tylko mógłabyś sobie wyobrazić - rzucił blondyn wychodząc.
-Wzajemnie, Malfoy. Wzajemnie - powiedziała Herm zanim za chłopakiem zamknęły się drzwi.
         Oboje długo myśleli nad ich układem i tym, że przeprowdzili pierwszą wspólną rozmowę w życiu. Hermiona czuła się dziwnie wchodząc w jakieś interesy - nawet tak niewinne jak wspólna nauka - z Malfoyem. To nie może się dobrze skończyć, pomyślała.
Kiedy Ron się o tym dowie będzie naprawdę źle. Bała się, że może zrobić coś głupiego, jak na przykład wdać się w bójkę ze Ślizgonem, co nie mogło się dobrze skończyć. Malfoy był lepszym uczniem, był lepiej zbudowany, a w szeregach śmierciożerców poznał pewnie jakieś niebezpieczne zaklęcia. Bała się o swojego chłopaka, który działał bardzo impulsywnie, a w bójce nigdy nie wiadomo jak to się potczy. Wiadomo, że Ślizgoni są bardzo sprytni. Nawet gdyby Ślizgon nic mu nie zrobił, to Ron mógłby zrobić coś jemu, a wtedy miałby poważne kłopoty, bo Lucjusz Malfoy na pewno nie odpuściłby mu dopóki nie zostałby surowo ukarany, a i Dracon nie odpuściłby mu tego.
          Draco był bardzo zadowolony z powodu ich układu. Nie dośc, że będzie spędzał sporo czasu z Granger i będzie mógł wcielić swój plan życie to w dodatku najlepsza uczennica w szkole będzie dawała mu korepetycje i wtedy na pewno zostanie Uzdrowicielem i będzie mógł ratować innym życie. Pomyślał tez o Weasleyu, który czerwieni się ze złości za każdym razem, gdy widzi go w towarzystwie swojej dziewczyny. Dużą część jego myśli zajmowały jednak piersi Gryffonki. Naprawdę taka laska z takimi cyckami musi być z Gryffindoru? Po za tymi włosami jest ładna. Nie zmiena to jednak faktu, że jest nieznośna, przemądrzała, wkurwiająca, jest szlamą, chowa zajebiste cycki pod swetrami, nie lubi Quiddtcha, jest zdecydowanie za ciekawska, jak nikt potrafi wyprowadzić go z równowagi i będzie musiał ją znosić w dormitorium po sąsiedzku przez około 10 miesięcy.
          Hermiona leżała na łóżku tak długo, aż uderzyła ją pewna myśl. Malfoy coś knuje.
Musi coś knuć. Nigdy z nią nie rozmawiał, nigdy nie spojrzał na nią inaczej niż pogardliwie. Ale o co mu chodzi? Jaką może mieć korzyść z kilku spotkań z największą kujonką w Hogwarcie? Czy naprawdę chodzi tylko o przygotowania do owutemów? Czy to możliwe, że Mafoy chce zostać uzdrowicielem i ratować ludziom życie? Ciężko było jej w to uwierzyć.
          Musiała przyznać, że Malfoy był przystojny i niewątpliwie miał klasę, ale po za tym miał wiele wad. Był wrednym, arystokratycznym, wkurwiającym, ślizgońskim dupkiem. Zawsze byl dla niej i jej przyjaciół okrutny, a na dodatek był niereformowalny. Nawet coś tak poważnego jak wojna go nie zmieniło. Nadal uważał się za dużo lepszego od innych i gdyby nie nowy układ nadal nazywałby ją szlamą. Ta cała jego pogarda z jaką zawsze się do niej zwracał była naprawdę irytująca. Kiedy była młodsza zawsze było jej przykro, gdy ją wyzywał lub wywyższał się, a czasem nawet zastanawiała się czy nie ma racji, czy nie jest gorsza i czy w ogóle powinna się uczyć Hogwarcie. 
         Jej ostoją byli dla niej jej przyjaciele. Od incydentu z Trollem zawsze mogła na nich liczyć i zawsze pomagai sobie nawzjem. Bardzo bolały ją wszystkie kłótnie. Ta o Krzywołapa na trzecim roku między nią, a Ronem, ta na czwartym między Harrym i Ronem. Najbardziej bolało ją jednak to jak Ronald chodził z Lavender. Ciągle wtedy płakała, a Harry miał własne problemy i nie mógł ciągle wysłuchiwać jej użalania nad sobą. Patrząc z perspektywy czasu uznała, że szósty rok jej rocznika był najgorszy dla wielu uczniów. Dla niej, gdy patrzyła na Rona i Lav, dla Ronalda, który czuł się źle z tym, że nie może z nią być. Dla Harry'ego, dla którego żaden rok nie był łatwy, a na tym borykał się też z uczuciami do Ginny, dla Ginny, która umawiała się z różnymi chłopakami, bo myślała, że któryś z nich zastąpi jej Harry'ego. Dla Malfoya, który aby ochronić życie swojej matki musiał zostać śmierciożercą. I dla wielu innych z wielu różnych powodów.
         Otuleni jakże różnymi myślami - Herm myślała dużo o przeszłości, a Draco o swoim planie - w końcu zasnęli, a w nocy przyśniły im się okropne koszmary, których sobie nawzajem życzyli.
 ***
Mam nadzieję, że się spodoba. Następny rozdział będzie najprawdopodobniej w niedzielę albo w poniedziałek. Dziękuję za komentarze pod poprzednimi notkami. Cieszę się, że komuś się to podoba. :D

*Zamieniłam siostry Greengrass rocznikami, bo będzie mi to potrzebne w następnych rozdziałach.
**Wymyśliłam przysięgę na Merlina. Polega ona na tym, że osoba, która ją złoży musi musi dotrzymać słowa. Nie ma po prostu innego wyjścia. Jeśli w jakiś sposób tego nie zrobi będzie miał na twarzy wypisane ,,śmieć'' dopoki osoba, ktorej przysiągł nie zdejmie czaru.




piątek, 3 lipca 2015

2.Niemiłe zaskoczenie


            Hagrid zgodnie z tradycją zabrał pierwszorocznych do zamku łódkami, a reszta uczniów udała się tam powozami. Zazwyczaj większość uczniów myślała, że same jeżdżą. Tylko niewielu widziało co je ciągnie. Theodor i Luna widzieli to od początku, Harry od piątego roku. Po wojnie trestale widziało większość uczniów ostatniej klasy, którzy naoglądali się podczas bitwy o Hogwart okropnych rzeczy.
             Hogwart po wojnie zmienł się trochę. Niektórzy uważali, że nie wygląda tak dobrze jak przedtem inni, że wygląda lepiej. Nie zmieniało to jednak faktu, że gmach ten był wspaniały i wzbudzał szacunek. Na siódmy rok nauki wróciło większość uczniów, którzy brali udział w walkach. Niektórzy chcieli się dalej kształcić, niektórzy chcieli się zabawić ze znajomymi, a niektórzy wrócili, bo dowiedzieli się, że nie będą musieli zdawać owótemów z połowy przedmiotów (co bardzo zmartwiło Krukonów i Hermionę).
              Gdy Silver Trio i Theo weszło do Wielkiej Sali było już tam sporo osób. Po chwili zauważyli, zbliżających się pierwszoroczniaków i starą McZawszeZgoszkniałą. Czymś co zdziwiło wszystkich, a zdenerwowało wspomnianych Ślizgonów i Harry'ego było to, że w tłumie jedenastolatków dało się zauważyć wysokiego bruneta o zielonych oczach i ładną również zielonooką brunetkę. Ceremnię przydziału rozpoczęła śpiewka tiary, która po podpaleniu przez Voldemorta wyglądała na jeszcze bardziej zniszczoną niż zwykle. Kiedy przydział otrzymały wszystkie dzieci nikt nie wyniósł, jak to mawia Ron ,,czapki''. Przemówił natomiast Dumbledore.
-Witajcie kochani. Bardzo miło znów was zobaczyć. Zanim zaczniecie konsumcję tych wspaniałych potraw, chciałbym powiedzieć o kilku ważnych sprawach. Zacznę od tego, że jak zawsze wstęp do Zakazanego Lasu jest surowo wzbroniony. Nasępną sprawą jest to, że mamy dwóch nowych uczniów. Są oni tutaj, ponieważ ich rodzice przeprowadzili się tutaj w wakacje z Francji. Będą oni w tym roku uczęszczać na zajęcia razem z najstarszym rocznikiem. A o to oni Andrew John Smith i Mary Susan McCourthney. Za chwilę otrzymają przydział do domów, aby czuli się jak normalni uczniowie. Pragnę jeszcze dodać, że Gryffoni i Ślizgoni będą w tym roku mieć wszystkie lekcje razem, a na zajęciach będą siedzieli razem w Pokojach Wspólnych jest napisane kto z kim siedzi. A, zapomniałym na własną prośbę pani Ginerva Weasley zostaje przeniesiona za wielki talent i zasługi podczas bitwy na siódmy rok nauki - rozległy się wiwaty, a Ginny nie mogła pochamować łez szczęścia. - A teraz zakończmy ceremonię.
                 Pierwsza na stołku z wielką gracją usiadła Mary, a tiara po krótkim namyśle przydzieliła ją do Gryffindoru, co wywołało burzę oklasków mieszkańców domu lwa (dosłownie ,,mieszkańców", bo klaskali głownie zachwyceni faceci). Następnie usiadł chłopak. Bo bardzo długim namyśle podczas, którego tiara wachała się pomiędzy Gryffindorem, a Slytherinem, trafił on do domu Godryka (na szczęście przydzielanego, bo po 1. chciał tam być i po 2. nie miałby łatwego życia w Slytherinie). Tym razem to dziewczyny klaskały najgłośniej. Po chwili na stołach pojawiły się najróżniejsze potrawy, a Dumbledore wstał ponownie.
-A teraz życzę smacznego i chciałbym, aby po uczcie prefekci naczelni przyszli do mojego gabinetu.
Po podróży wszyscy byli bardzo głodni i zmęczeni, więc jedli dużo i szybko, rzucając tylko ukratkowe spojrzenia na Mary i Andrew.
                                                         
     Perspektywa Draco
       Oni nie wierzą w mój sukces? Jeszcze im pokażę.  Jestem Draco Malfoy i ja zawsze dostaję to czego chce. Może i Granger jest inteligentna, ale mi jeszcze żadna się nie oparła. Widać, że związek jej i Weasleya to już powoli przeszłość, więc będzie łatwiej ją w sobie rozkochać, a co do teorii moich przyjaciół to są one po prostu śmieszne. No dobra istnieje jakieś prawdoodobieństwo, że ona może się domyślić, ale nikt po za nią  nie jest na tyle inteligentny. Najgorszym kretynem jest jednak Diabeł  sądząc, że  ja mógłbym zakochać się w tej szlamie. To, że jest ładna nie oznacza,  że  mógłbym o niej pomyśleć w ten sposób. Jest wkurwiajca, przemądrzała i przyjebała mi na trzecim roku.  Nigdy też nie rozmawialiśmy ze sobą, bo wyzwisk i rzucanych zaklęć rozmową nazwać nie można. Rozkochanie jej w sobie po około sześciu latach nienawści nie będzie proste, ale perspektywa utarcia nosa jednocześnie jej i Wieprzlejowi jest bardzo kusząca. Trzeba by  obmyślić  jakiś genialnyplan .Tak....plan by się przydał... O, już  dojechaliśmy.
              Ten rok szkolny zapowiada się wyjątkowo ciekawie. O rany, tyle dzieci. Cała Wielka Sala już  prawie pełna. Zająłem miejsce między Pansy, a Blaisem naprzeciwko Astorii.  Jeszcze więcej dzieci i to pierwszoroczniaków. O kurwa.... nie to nie może być on... przecież... ja go zabję. Co on tutaj robi?
-Diable, czy ty widzisz to samo co ja? - szepnąłem.
-Ja pierdole to chyba on..., ale skąd on się tu wziął?
-Nie mam pojęcia, ale może wreszcie nadaży się okazja, żeby się zemścić. Ostatnim razem mu się upiekło, ale teraz...
-Witajcie kochani. Bardzo miło znów was zobaczyć. Zanim zaczniecie konsumcję tych wspaniałych potraw, chciałbym powiedzieć o kilku ważnych sprawach. Zacznę od tego, że jak zawsze wstęp do Zakazanego Lasu jest surowo wzbroniony. Nasępną sprawą jest to, że mamy dwóch nowych uczniów. Są oni tutaj, ponieważ ich rodzice przeprowadzili się tutaj w wakacje z Francji. Będą oni w tym roku uczęszczać na zajęcia razem z najstarszym rocznikiem. A o to oni Andrew John Smith i Mary Susan McCourthney.  Za chwilę otrzymają przydział do domów, aby czuli się jak normalni uczniowie. Pragnę jeszcze dodać, że Gryffoni i Ślizgoni będą w tym roku mieć wszystkie lekcje razem, a na zajęciach będą siedzieli razem. W Pokojach Wspólnych jest napisane kto z kim siedzi. A, zapomniałym na własną prośbę pani Ginerva Weasley zostaje przeniesiona za wielki talent i zasługi podczas bitwy na siódmy rok nauki. A teraz zakończmy ceremonię.
        A jednak to on... Mogę się założyć o skrzynkę ognistej, że trafi do Slytherinu. Ta dziewczyna została Gryffonką. Hmm.... Nawet niezła, ale serio musi być tam? Teraz on... To tylko formalność.... Co on tam tak długo siedzi? O kurwa... Jak to możliwe, że on jest w Gryffindorze? Przecież to jebana szuja. Ja pierdole, ta czapka się chyba pomyliła. On jest totalnym bezuczuciowym  tchórzem i dupkiem!  No tak dać takiego do Slytherinu., bo jest okropny.
-A teraz życzę smacznego i chciałbym, aby po uczcie prefekci naczelni przyszli do mojego gabinetu.
          Ciekawe czego chce stary Dumb. Zacząłem jeść, ale cały czas patrzyłem na Andy'ego. Jego starzy naprawdę musieli tu wracać? Znudziły im się ślimaki?Jestem padnięty, a jeszcze trzeba iść do dyra.  A te wspólne lekcje nie napawają optymizmem. Zawsze muszą wymyślić coś, żeby rok był zjebany. Na pierwszym trzymali w szkole kamień filozoficzny, wielkiego psa i smoka. Na drugim otworzyli jakąś komnatę, która miała nie istnieć. Na trzecim dementorzy latali po Hogwarcie. Na czwartym turniej trójmagiczny podczas, którego Diggory niby umarł, a tak naprawdę coś tam go ochroniło i po 4 latach obudził się. Piąty.... Ta ten nie był taki zły. Szósty... Ten był chyba najgorszy... A teraz to... Każdy mugol i większość czarodziei uznaliby, że po takich wydarzeniach wspólne siedzenie to nic. No, bo niby nic, ale jak trafi mi się Granger...

***
          Po uczcie wszyscy udali się do Pokojów Wspólnych, a Hermiona i Draco do gabinetu Dumbledora. Jednocześnie stanęli pod chimerą.
-Znasz hasło? - spytała Hermiona.
-Nie. Czy on zawsze musi zapomnieć go podać? - posadził swój arystokratyczny tyłek na podłodze.
-Cytrynowe dropsy - Herm zwróciła się do posągu. Nie poruszył się.
-Fasolki wszystkich smaków? - spróbował Malfoy. Żadnej reakcji.
-Balonówki Drooblego? - Nadal nic.
-Likworowe pałeczki? - rzucił bez przekonania Draco, a chimera poruszyła się. Oboje odetchnęli z ulgą.
             Jak zwykle w milczeniu weszli po spiralnych schodach i stanęli pod drzwiami. Miona delikatnie zapukała, a gdy usłyszeli przyzwolenie weszli do środka.
-Przepraszam za te niedogodności, ale zawsze zapominam powiedzieć jakie mam hasło. Widzę jednak, że wszystko się udało, więc przejdę do rzeczy. Jako najlepsi i wydaje mi się, że najodpowiedzialniejsi uczniowie zostaliście prefektami naczelnymi, co niezmiernie mnie cieszy. Dlatego przysługują wam własne dormitoria. Twoje Hermiono znajduje się za obrazem Ptolemeusza, a żeby się tam dostać trzeba przybić z nim piątkę. Obraz będzie reagował tylko na dotknięcie twoje lub osoby, której na to pozwolisz. Twoje Draconie znajduje się w lochach za ścianą ze szmaragdowo - zielonym gobelinem. Aby się do niego dostać należy pogładzić gobelin. Będzie on reagował na dotknięcie twoje lub osoby, której na to pozwolisz - uśmiechnął się szeroko. - To chyba wszystko. Dobranoc.
-Dobranoc - powiedziała Hermiona i wyszła, a za nią bez słowa Malfoy.
               Oboje bardzo się ucieszyli na myśl o własnych pokojach. Herm bardzo chciała uwolnić się od Lavender i Parvati, które były tak puste jak myślano. Ciągle gadały tylko o chłopakach, włosach i paznokciach, co niezmiernie irytowało Mionę. Często Lav specjalnie rozmawiała o związku jej i Rona. Podkreślała wtedy jak bardzo Ronald był z nią szczęśliwy i jak bardzo bolało ją to, że musiała z nim zerwać, bo ktoś (czyt. Hermiona) rozwalił ich piękny związek. Wreszcie  to się skończy. Będzie jej brakowało mieszkania z Ginny, ale to Rudowłosa może u niej nocować. Harry i Ron też mogą do niej wpadać, ale chyba nikomu nie zezwoli na to, żeby mógł wchodzić tu kiedy chce, co zapewne rozczaruje Rona i Harry'ego. Szła powoli, nie spotykając nikogo po drodze. Obraz Ptolemeusza znajdował się na tym samym piętrze co pokój życzeń. Podeszła do obrazu z uśmiechającym się do niej czarodziejem. Wyciągnęła rękę czując się trochę głupio i otwartą dłonią lekko uderzyła w ustawioną do ,,piątki" dłoń czarodzieja.
            Obraz rozsunął się, a ona powoli weszła do środka. Pierwsze co rzuciło jej się w oczy to drzwi na balkon. (a, co zaszalałam i zrobiłam Mionce balkon dop. aut) Cały pokój urządzony był w szkarłatno-złotych barwach. Naprzeciwko wejścia znajdował się regał na książki i biurko w bardzo ładnym brązowo jasnym kolorze. Po lewej stronie od drzwi stało łóżko, na którym leżał już jej kufer, a nad nim namalowany był herb Gryffindoru, a pod nim półka. Obok łóżka stała natomiast szafka nocna. Pościel była również w kolorach jej domu. Nad łożkiem wisiała też półka. Po tej stronie były też drzwi na balkon. Na środku pokoju leżał piękny i miękki bordowy dywan, a po prawej znajdowały się dwie pary drzwi.
             Podeszła do pierwszych i je otworzyła, a jej oczom ukazała się dużych rozmiarów łazienka. Na prawo od wejścia znajdowała się duża wanna, a nad nią półki. Po drugiej stronie stał prysznic, sedes, umywalka, nad którą wisiało lustro w złotej ramie. Na tej ścianie wisiały też dwie szafki. Kafelki na ścianach i podłodze były białe. Wanna, która spokojnie mogłaby być basenem, prysznic, sedes i umywalka miały kolor delikatnego błękitu, a szafki i półki ciemniejszego. Zdziwiło ją trochę to, że na ścianie na przeciwko wejścia nic nie ma, ale postanowiła nie zgłębiać tego.
              Wróciła do pokoju i postanowiła się rozpakować nie sprawdzając co znajduje się za drugimi drzwiami, co później okazało się błędem.
***
            Dracon również udał się do swojego dormitorium. Lubił mieszkać z Blaisem i Theodorem, ale Crabbe i Goyle są naprawdę okropni. Denerwowało go też to, że musiał zabierać dziewczyny na błonia, do pokoju życzeń albo rezerwować pokój sporo wcześniej, a i to nie dawało pewności, że ktoś wtedy nie wejdzie. Wkurwiające było też to, że Crabbe i Goyle wypijali ich zapasy ognistej albo wylewali je dla frajdy przez okno. Ufa na tyle Diabłowi, Pansy i Theodorowi, że będą oni mogli wchodzić do jego pokoju.                                                                                   Ludzie mogliby pomyśleć, że przyjaźń arystokratów jest nudna, nieuczciwa, a każdy tylko liczy na nieszczęście drugiego i nigdy nie pomagają sobie w potrzebie. Rzeczywistość jest inna. Kiedy rodzice służą Voldemortowi (jak u Draco i Theo) albo mają cię gdzieś (jak u Pans i Blaisa) trzeba trzymać się razem. Kiedy Draco musiał zostać śmierciożercą przyjaciele bardzo go wspierali. Do tej pory to robią (nie jest przyjemnie chodzić w bluzach albo w bluzkach z długim rękawem w lecie, zasłaniając mroczny znak).Nie jest to też wcale nudne, bo ich imrezy zawsze były epickie, a kawały, które wycinali niezapomniane.
             Chłopak stanął przed ścianą, o któej mówił Dumbledore. Czuł się dziwnie i głupio głaszcząc ścianę. W końcu wszedł do środka. Pokój urządzony był w barwach jego domu. Naprzeciwko wejścia stało biurko i regał na książki w brązowo jasnym koorze, po lewej stało łóżko, nad którym znajdował się herb Slytherinu, pod którym znajdowała się półka, a na pościeli również szmaragdowo-srebrnej leżał jego kufer, a obok stała szafka nocna. Na środku pokoju leżał ciemnozielony, miękki dywan, a po lewej znajdowały się dwie pary drzwi.
               Wszedł przez pierwsze, a jego oczom ukazała się duża łazienka. Na lewo od wejścia stała duża błękitna wanna, nad którą wisiały półki o ciemnoniebieskim kolorze. Po drugiej stronie stał prysznic, sedes i umywalka, nad którą wisiało dość duże lustro w złotej ramie. Stały tam też dwie ciemnoniebieskie szafki. Ściany i podłoga były białe. Na ścianie na przeciwko wejścia znajdowały się drzwi, ale nie chciało mu się sprawdzać co tam jest.
               Wrócił do pokoju i wziął się za rozpakowywnie się. Nie chciało mu się też sprawdzać co jest za drugimi drzwiami.


wtorek, 30 czerwca 2015

1.Powrót do ,,normalności''





No więc pierwszy rozdział już za mną. Mam nadzieję, że się spodoba. Nie wiem czy jest on za krótki, czy może właśnie dobry, więc uświadomcie mnie w komach. Następny rozdział ukaże się prawdopodobnie w piątek. Trzymajcie kciuki, żeby się udało. I dziękuję za komentarze pod prologiem, który był taki sobie, ale naprawdę trudno było zacząć. A teraz zapraszam do czytania i komentowania. :D

***

        Wrześniowe słońce rozświetlało twarz pięknej brunetki, stojącej samotnie na dworcu. Jak zwyke Harry, Ron i Ginny spóźniali się. Pewnie Ginny siedziała cały ranek w łazience, robiąc się na bóstwo. Uśmiechnęła się na tą myśl. Rudowłosa starała się jak mogła, ale Harry już jej nie kochał. Ona nie chciała odpuścić, ale podświadomie czuła, że nic z tego nie będzie. W związku Rona i Hermiony też nie najlepiej się działo. On nie potrafił zaakceptować tego, że chciała spędzić całe wakaje z rodzicami i, że rzadko się przez to widywali. Ona nie mogła znieść tego, że ciągle mówi jej co powinna, a czego nie powinna robić i tego, że zawsze robi z siebie ofiarę losu. Byli razem, ale to nie było to samo co przed wojną. Po pokonaniu Voldemorta przez Harry'ego Ronald uważał, że jest lepszy od innych, a szczególnie od pewnego tlenionego Ślizgona, którego Herm właśnie zauważyła.
Nie była jak te wszystkie słodkie lalunie, śliniące się na jego widok, ale nie mogła powiedzieć, że nie jest przystojny. Razem z Blaisem Zabinim i Theodorem Nottem są najprzystojniejszymi chłopakami w Hogwarcie i mogli mieć każdą co skrzętnie wykorzystywali. Z nikim nie wiązali się na dłużej i nie znali takiego pojęcia jak ,,Miłość''. Wszystkie traktowali tak samo - bez szacunku. Wszystkie oprócz Pansy, która jest ich przyjaciółką.
Po wojnie Dracon stanął przed Wizengamotem, okarżony o śmierciożerstwo i nie trafił do Azkabanu tylko dzięki zeznaniom ,,Złotej Trójcy", którzy bronili go jak mogli. No może z wyjątkiem Rona, który uważał, że Malfoy nie zasłużył na ich pomoc. Hermiona wiedziała, że nie miał wyboru i gdyby nie to, że uprzykrzał jej życie przez sześć lat, bołoby jej go nawet szkoda. Harry natomiast spędził trochę czasu ze Ślizgonem i musiał przyznać, że potrafi być zabawny i fajny. Tak więc zaprzyjaźnili się. Potter do tej pory pamięta swoje zdziwienie podczas wizyty w Malfoy Manor. Matka Draco była bardzo miła dla Harry'ego i bardzo wdzięczna za to co zrobił. Z jego ojcem nie spotkał się, ale wiedział, że i on jest mu wdzięczny i jako tako toleruje ich znajomość.
Młody Malfoy prawie w ogóle się nie zmienił. Nadal był wrednym arystokratą z ironicznym poczuciem humoru, który zmienia dziewczyny jak skarpetki. Znajomość z Wybrańcem jednak dobrze podziałała na jego nastawienie do szlam i mugoli. Harry uświadomił mu jak bardzo pomogła mu Hermiona, a ten obiecał mu, że nie będzie uprzykrzał jej życia i będzie się starał nie dokuczać Weasleyowi (tak bardzo). Chłopiec - Który - Przeżył miał też wyjście awaryjne na wypadek gdyby Draco spróbował się wykręcić. Wtedy zmusiłby go do złożenia przysięgi, ale to na razie ostateczność.
        Było za dziesięć jedenasta, gdy Hermiona poczuła, że ktoś uderzył ją w plecy. Od razu pomyślała, że to jej przyjaciele.
-Ileż można na was czekać? - gdy się jednak odwróciła ujrzała znienawidzonego Śizgona.

-Nie wiedziałem, że byliśmy umówieni, szlamciu - powiedział ironicznie. - Gdzie twoi kochani Weasleyowie i Potty?
-Nie twój inte... Czekaj jak ty nazwałeś Harry'ego? - była lekko wstrząśnięta.
-Nie pochwalił ci się, że ma nowego kumpla? - ciągle perfidnie się uśmechał.
-Jakoś nie miał okazji - mruknęła i dalej wypatrywała swoich znajomych podczas, gdy Malfoy lustrował ją wzrokiem.
        Książę Slytherinu musiał przyznać, że miała ładne zgrabne nogi. Jej zęby od pamiętnego powiększenia ich przez niego i zmniejszenia przez Panią Pomfrey były idealnych rozmiarów. Jej włosy spięte w kucyka nie wyglądały na tak roztrzepane jak na pierwszym czy drugim roku, ale pewnie po przebudzeniu wyglądały gorzej niż w tamtym momencie. Musiał też przyznać, że jest jedną z ładniejszych dziewczyn w Hogwarcie. Pomijając fakt, że jest z Gryffindoru nadal była szlamą co przekreślało wszystko. Nawet szybki numerek, które Draco tak bardzo lubił.

-O wreszcie jesteście! - zawoła na widok dwóch rudych postaci i jednej czarnowłosej, wyrywając tym samym Dracona z rozmyślań na temat jak duże cycki ma największa kujonka w Hogwarcie.
-Hej, Mionka - przywitał się z przyjaciółką. - Cześć, Smoku. - przywitali się.
        Wszystkich zamurowało. Ron poczerwieniał na twarzy i nawet nie przywitał się ze swoją dziewczyną, Hermiona była zaskoczona, że Gryffon i Ślizgon mają tak dobre relacje, a Ginny nie wiedziała co o tym myśleć. Potter rozmawiał chwilę z nowymi kolegami z domu węża, a gdy było za dwie jedenasta złapał Ginervę za rękę i skierował się do EXPRESU DO HOGWARTU.
Po krótkich poszukiwaniach znaleźli jakiś pusty przedział. Wybraniec usiadł spokojnie nie widząc spojrzeń skupionych na nim. Ron w końcu przerwał ciszę w dość brutalny sposób.
-Pojebało cię!? Zadajesz się z tym wrednym Śmierciożercą?

-Ej, nie mów tak o nim, on się trochę zmienił i jest spoko. - bronił Dracona Harry. - Reszta Ślizgonów też nie jest zła. Oni są strasznie zabawni i naprawdę potrafią się bawić.
       Hermiona była zdziwiona zachowaniem przyjaciela, ale czuła, że robi on dobrze i, że zmądrzał. Ronowi to chyba nie grozi, pomyślała. Dużo myślała nad sensem ich związku i za każdym razem obiecywała sobie, że da mu tylko jedną szansę, a prawda była taka, że ona już chyba nie kochała Ronalda Weasleya. Pocieszała się tylko jedną myślą, że może w Hogwarcie tam gdzie wszystko się zaczęło ich uczucia odrodzą się na nowo. Obiecała sobie, że da temu związkowi miesiąć. Jeżeli wszystko będzie jak dawniej - nie zerwie z nim, ale jeśli nic się nie zmieni - z ich związkiem koniec. Nie zamierzała tracić ostatniego - być może najlepszego roku w Hogwarcie na coś co nie ma sensu. Jest w końcu dość ładna i może poderwać jakiegoś Puchona, Gryffona albo Krukona. Już na piątym roku zauważyła, że podoba się się Terrry'emu Bottowi i Erniemu Macmillianowi, a już szczegolnie Zachariaszowi Smithowi.
        Harry zajął się oglądaniem jakiegoś mugolskiego czasopisma z samochodami, Hermiona czytała wielką książkę, Ron z braku lepszego zajęcia, bawił się swoim patronusem, a Ginny bawiła się swoim zwierzaczkiem.
        Na samym końcu pociągu siedzieli natomiast Pansy Parkinson, Dracon Malfoy, Blaise Zabini i Theodor Nott.
-Widzieliście tą szlamę? Nie mam pojęcia jak Potter może się z nią zadawać. - powiedział Draco.
-Chyba nie jest taka zła i niezła z niej laska. Myślicie, że dalej chodzi z Weasleyem? - spytał Blaise.
-Jak na moje oko to tak. Jak zobaczył, że stoję koło niej cały poczerwieniał. Jest totalnie zazdrosny. - stwierdził Dracon.
-Nie wiem co ona w nim widzi. Przecież to kretyn - zastanawiała się Pansy. - A tak w ogóle, jak już o kretynach mowa. Gdzie jest Theo?
        Rozejrzeli się po przedziale. Faktycznie go nie było. Może znowu zarywa jakąś laskę, pomyśleli jednocześnie.
-Myślicie o tym samym co ja? - spytała Pans. Obaj pokiwali głowami.
-W tym roku chyba chce zaliczyć więcej panienek niż ostatnio - zaśmiał się Diabeł, Pansy zawtórowała mu. Książę Slytherinu wpadł natomiast na pomysł.
-A gdyby tak zaliczyć Granger. Dałbym sobie rękę uciąć, że Wieprzlej jej nie przeleciał. Byłby nieźle wkurwiony.
-Wszystko ładnie, piękne, ale nie zapominaj o tym, że jeśli PANNA-WIEM-TO-WSZYSTKO-GRANGER się dowie to cię zabije, a poza tym nie możesz jej tak po prostu wykorzystać - Pansy nie uważała tego pomysłu za dobrego.
-Tylko mi nie mów, że zaczęło ci zależeć na uczuciach tej szlamy.
-To jakiej ona jest krwi nie ma dla mnie znaczenia i dla ciebie też nie powinno mieć. Zachowujesz się jak swój ojciec. - nie podobały jej się jego zamiary i wiedziała, że prawdopodobnie nic nie zdziała, ale chciała zmusić go do przemyślenia tego.
         Draco nie odzywał się, ale widać było, że ruszyło go to. Zaczął nad tym myśleć. Może ona ma racje, może nie powinien tego robić. Ale z drugiej strony skora ta szlama jest tak mądra jak wszyscy mówią to powinna domyslić się co on planuje. Jeśli się domyśli- trudno, będzie miał lekko zszarganą reputację, ale jeśli się uda Weasley i Granger dostaną to na co zasłużyli. Warto zaryzykować, pomyślał.


***

         Po pewnym czasie przypomniał sobie o obowiązkach prefekta naczelnego i o tym, że drugim prefektem musi być Hermiona Granger. Pożegnał się więc chłodno z Pansy, bo Blaise zasnął na podłodze i wyszedł omijając leżącego kumpla. Hmm... Gdzie mogą być Gryffiaki? Przechodził po przedziałach, aż w końcu trafił na ten, gdzie siedziało Golden Trio i wiewiórka.
-Granger! - Miona podniosła wzrok z nad książki i spojrzała zdezorientowana na Ślizgona. -O ile się nie mylę to jesteś prefektem, nie?
-Och... No tak trzeba przejść po pociągu. Już idę, Malfoy.
Ron najwyraźniej nie był zachwycony tym, że jego dziewczyna będzie gdzieś chodzić z ich wrogiem.
-Nie martw się, Rudy. Szlamu nie tykam - blondyn uniósł ręce do góry i zaczął się perfidnie uśmiechać.
W jednej chwili Ronald zrobił się czerwony na twarzy i gwałtownie wstał, wyciągając różdżkę. Dracon zrobił to samo.
-Oj biedny, Wieprzlej chce bronić swoja dziewczynkę - ironizował.
-Stary... - Harry spojrzał na niego wymownie.
-Dobra, dobra głupszym się podobno ustępuje, a ty... - spojrzał z pogardą na Rudzielca. - To co idziemy? - zwrócił się do Herm.
-Tak - mruknęła i wyszła pierwsza. Była oburzona zachowaniem Malfoya i bardzo
zastanawiało ją to, dlaczego wystarczyło jedno spojrzenie Harry'ego, a ten zaprzestał dalszego wkurzania jej i Rona.
        Po obejściu całego EXPRESU oczywiście bez słowa, udali się również milcząc do swoich przedziałów. Kiedy Dracon wszedł do swojego, Theodora nadal nie było.
-Nie widziałeś może Theo? - spytała Pans.
-No właśnie nigdzie go nie było. No chyba, że w toalecie - odpowiedział Draco. - Diable, chciałem cię o coś zapytać. Jak myślisz jak duże cycki ma Granger? Zawsze je chowa pod jakimś swetrem. - Pansy prychnęła oburzona, a Blise zamyślił się i wyszedł na chwilę, żeby powrócić za chwilę z Astorią Greengrass.
Zabini zlustrował Greengrass i Parkinson.
-Coś pomiędzy... Tak mi się wydaje. Greengrass możesz już iść - zaskoczona wyszła.
-No to zajebiste. Szkoda, że Wieprzlej nie umie tego docenić.
-Marnować taki skarb... - Blaise zamyślił się.
W końcu wrócił Theodor, a oni opowiedzieli mu o planach Malfoya i rozkminach na temat piersi Gryffonki.
-Ma takie cycki i się nie chwali? - był zaskoczony.
-Na to wygląda, tak w ogóle to gdzie ty byłeś? - spytał czarnoskóry.
-Tu i tam... - na razie nie mógł im powiedzieć całej prawdy. Na razie...
-Smoku? - odezwał się Zabini.
-Mmm...?
-A co jeśli zakochasz się w Granger? - gdyby Draco coś pił napewno by się zakrztusił.
-Ja... w niej... pff...
-Stawiam 5 galeonów, że ona domyśli się o co on kombinuje - powiedziała Pansy.
-Hmm... - Diabeł też chciał zarobić. - Stawiam 5, że Smok się w niej zakocha.
-Ja też gram - stwierdził Theo. - 5, że ktoś inny się domyśli i jej o tym powie.
-Widzę, że nikt oprócz mnie nie wierzy w mój sukces, więc ja stawiam 5, że mi się uda.
-Dobra przebierzmy się, bo chyba zaraz będziemy na miejscu.
      Parkinson miała rację. Ledwo się przebrali ich oczom ukazał się Hogwart - ich dom na najbliższe miesiące.






niedziela, 21 czerwca 2015

Prolog: Miłość

Zakazany owoc smakuje najlepiej. Dla większości ludzi taki owoc mógłby się wydawać niemożliwy do zdobycia, a jednak tak go pragną, że prędzej czy później go zdobędą.
Do celu po trupach. Każdy osiągnięty cel wymaga poświęceń. Do każdego celu dążymy nie bacząc na konsekwencje.
Od nienawiść do miłości jeden krok. Bardzo mały lub bardzo wielki, ale tylko krok. Nie każdy potrafi go przejść.
Kto się czubi ten się lubi. Nie zawsze wyzwiska są spowodowane nienawiścią, często ktoś nie wie jak się zachować i panikuje.
Nie każda miłość jest idealna. Nie każda miłość od razu się ujawnia. To, że ktoś nie potrafi wyrażać uczuć to nie znaczy, że ktoś ich nie ma. Nie zawsze jesteśmy świadomi, że kochamy, czasem ktoś musi nam to uświadomić. Nie zawsze wiemy co wtedy zrobić, czasem trzeba zdać się na intuicję. Nie każdy związek musi być przepełniony romantyzmem chociaż pojęcie ,,romantyzm" każdy rozumie inaczej.
Miłość potrzebuje czasu. Miłość potrafi zmienić każdego. Miłość rani i rozwesela. Miłości nie da się zrozumieć. Miłość-każda jest inna. Miłość przychodzi nieoczekiwanie. Miłość potrafi zabić i uratować. Miłość jest do życia niezbędna. Miłość jest siłą, której nie da się przezwyciężyć. Miłość potrafi pomóc. Miłość może wszystko...
Wiem, że krotki, ale dopiero zaczynam.